Dlaczego Bad Gateway? Złe wyjście (rozwiązanie), czyli zła, nieprzemyślana decyzja znane są każdemu, kto trochę bardziej zagłębił się w życie. Smak porażki bywa gorzki, ale przemyślenia i obserwacje pozostają. To samo odnosi się do otaczającej nas rzeczywistości. Obserwacja otaczającego nas życia często ciśnie nam na usta mniej lub bardziej wybredne komentarze, począwszy od pospolitej łaciny kuchennej, na bardziej wzniosłych i pozytywnych emocjach skończywszy. Dlaczego nie dzielić się nimi z innymi? Daje to możliwość lepszego wzajemnego poznania, ale również swoistego katharsis dla osoby która się uzewnętrznia. Ów blog, przyjmuje formę dziennika szaleńca, który musi przelać swe myśli i podzielić się nimi z innymi. Terapia powiecie? - a kto jej dziś nie potrzebuje. Ostrzegam z wyprzedzeniem, iż pisze to co myślę, jestem skorpionem i nie zawaham się tego użyć. Jeśli ktoś poczuje się urażony - widać tak miało być. e-502 powstaje dla własnej przyjemności - oraz by podzielić się z Wami swoim światopoglądem i spostrzeżeniami, ale nie zamierzam oszukiwać samego siebie tylko po to by komuś nie było przykro. Mentalność Dr. House'a - skwituje ktoś - być może. W tym zwariowanym świecie jeszcze na tyle nie oszalałem by sam sobie wciskać kit, że jest inaczej niż jest. Zapraszam do czytania... a i jeszcze jedno - wszelka zbieżność nazwisk i postaci jest zakładana.

niedziela, 23 stycznia 2011

"Dama Puk"

Ostatnio czekając w warsztacie samochodowym na odbiór auta przeglądałem jedno z męskich pism w którym to znalazłem artykuł o enigmatycznie brzmiącym tytule "Dama Puk". Początkowo sądziłem, iż to coś bardziej błahego w kwestii tematyki (jak to w tego typu pismach bywa), ale muszę przyznać - myliłem się. Artykuł dotyczył samotnych singielek w wieku 30~40 lat, które borykają się z problemami samotności, brakiem seksu, uczuciem opuszczenia i bezcelowości istnienia, poza sferą zawodową w której oczywiście się odnalazły i czują się spełnione sukcesami jakie odniosły. Powstaje tylko pytanie po co komu satysfakcja zawodowa, jeśli nie przekłada się na wartości pozazawodowe, jak rodzina, czy po prostu życie prywatne. Problem polega na tym, iż coraz więcej firm, dużych korporacji w Polsce bardzo chętnie  kształtuje u młodych ludzi taki światopogląd, narzucając im poniekąd drogę "Single Player" jako jedyny schemat rozwoju zawodowego, okupiony setkami nadgodzin i przenoszeniem pracy w domowe pielesze. Tym samym młodzi ludzie sami tworzą sobie hierarchię wartości w której to najpierw jest praca i sprawy zawodowe, a dopiero później życie prywatne, spędzane nota bene na balangach alkoholowych (odreagowywanie stresu) w towarzystwie ludzi z pracy (no bo skąd mieć inne znajomości, których się nie pielęgnuje z braku czasu?). Przychodzi jednak moment, kiedy blask sukcesów gaśnie, balangi się nudzą (lub po prostu zauważa się fakt staczania się po równi pochyłej), a ambicje nikną po tym jak nasz szef dostaje pochwały i/lub premie za naszą ciężką pracę. Samotność zaczyna coraz bardziej doskwierać, a "wyrywanie" partnerów w pubach przychodzi coraz trudniej. I wtedy dopiero zauważa się problem. Dla kogo żyć? Znajomi, których zawsze krytykowaliśmy za nie wystarczające poświęcanie się pracy mają rodziny, domy dzieci, Pozostaje bycie dobrą ciocią i wibrator. Ale tu również kolejny zawód - bo tak jak w sloganie Hondy First man, then machine - nic nie zastąpi normalnych ludzkich relacji i wzorców - żaden substytut.  Zapytacie się po co to wszystko piszę. Cóż są to moje subiektywne obserwacje. Poruszam się w kręgu różnych pokoleniowo i rocznikowo ludzi - ale widzę te same błędy na różnym etapie ich popełniania. Widzę jak moi rówieśnicy z roku robią "kariery" zawodowe, jak odtrącają ludzi im bliskich po to tylko by uzyskać pozycję w korporacyjnym stadzie. Ale obserwuję również starsze pokolenia - zdesperowane singielki poszukujące partnerów, ludzi którzy "dorobiwszy się" nie mają kiedy i po co wydać zarobionych pieniędzy - no bo przecież nie można żyć pracą dla przyjemności po wsze czasy. Całokształt moich obserwacji w tej materii mnie przeraża, gdyż można to podsumować jednym prostym przykładem. Nie można mieć ciastka, uprzednio je zjadłszy. Kierując się czystym egoizmem budując karierę trzeba mieć też trochę altruizmu i empatii dla innych. Ten rodzaj egoizmu nie popłaca, ponieważ tak naprawdę to nasz pracodawca jest jego beneficjentem, a my łudzimy się jego szczęściem, zamiast zadbać o własne zawczasu. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz