Dlaczego Bad Gateway? Złe wyjście (rozwiązanie), czyli zła, nieprzemyślana decyzja znane są każdemu, kto trochę bardziej zagłębił się w życie. Smak porażki bywa gorzki, ale przemyślenia i obserwacje pozostają. To samo odnosi się do otaczającej nas rzeczywistości. Obserwacja otaczającego nas życia często ciśnie nam na usta mniej lub bardziej wybredne komentarze, począwszy od pospolitej łaciny kuchennej, na bardziej wzniosłych i pozytywnych emocjach skończywszy. Dlaczego nie dzielić się nimi z innymi? Daje to możliwość lepszego wzajemnego poznania, ale również swoistego katharsis dla osoby która się uzewnętrznia. Ów blog, przyjmuje formę dziennika szaleńca, który musi przelać swe myśli i podzielić się nimi z innymi. Terapia powiecie? - a kto jej dziś nie potrzebuje. Ostrzegam z wyprzedzeniem, iż pisze to co myślę, jestem skorpionem i nie zawaham się tego użyć. Jeśli ktoś poczuje się urażony - widać tak miało być. e-502 powstaje dla własnej przyjemności - oraz by podzielić się z Wami swoim światopoglądem i spostrzeżeniami, ale nie zamierzam oszukiwać samego siebie tylko po to by komuś nie było przykro. Mentalność Dr. House'a - skwituje ktoś - być może. W tym zwariowanym świecie jeszcze na tyle nie oszalałem by sam sobie wciskać kit, że jest inaczej niż jest. Zapraszam do czytania... a i jeszcze jedno - wszelka zbieżność nazwisk i postaci jest zakładana.

poniedziałek, 21 lutego 2011

Korporacja jako biurowe RPG

Doświadczenia pracy w korporacji dają szeroki pogląd na zachowania ludzi w korporacyjnej dżungli. Co ciekawe rezultat tych obserwacji skłania mnie do wnioskowania, iż tak naprawdę każdy dział korporacji stanowi osobną firmę. Może być to zrozumiałe, przy założeniu, iż każdy z działów jest indywidualnie rozliczany i pracuje sam wyłącznie na swój sukces. Mało kiedy niestety w korporacji tak to wygląda. Tym bardziej dziwi fakt nie dbania o wspólny wynik i przedkładania własnych wizji nad ogólne wytyczne. Człowiek jest de facto  jedynym pierwiastkiem generującym błędy w korporacyjnej machinie (nawet jeśli coś jest niedociągnięciem systemu - to i tak powstało jako takie z racji błędu człowieka). Dobry, wyrozumiały przełożony (a przecież na takich stawiają korporacje na asessmentach) potrafi bronić swoich podwładnych przed wyższymi przełożonymi - co nie wyklucza pouczenia ich, lub też nazwijmy to wprost - solidnego opier..lu post factum w sytuacji 1 vs 1. Dlaczego więc z uporem maniaka zdarzają się przełożeni nie potrafiący wyciągać wniosków i tym samym konsekwencji w stosunku do podwładnych forsując tym samym swoje partykularne cele (będę miał/a zadowolonych pracowników ponieważ jestem łagodnym/ą szefową). W gruncie rzeczy sytuacja zaczyna przerastać ów przełożonego, ponieważ - standardowo - podwładni zauważają miękkie podbrzusze szefa i wykorzystują ten fakt poprzez coraz większe pokłady niesubordynacji. Nakręca to spiralkę coraz bardziej. Dodatkowo przełożony przestaje postrzegać cele kategoriami korporacyjnymi, a zaczyna postrzegać własnymi, mającymi na celu utrzymać w ryzach dział i swoje stanowisko. Nie ważne, iż podobne efekty dałby konkretny zysk finansowy w postaci premii - który zadowoliłby całość firmy, a wymagający szef uzyskałby szacunek u podwładnych bardziej niż ktoś kto wiecznie się podkłada. A podkładanie to podzielić można na swoiste tury - zupełnie jak w RPG. Mało to jest to rozgrywka w trybie multiplayer - różne działy w oparciu o szefa jednostki składają zażalenia, przełożony z centrali naciska na osiąganie wyników - innymi słowy im dalej w las tym gra staje się trudniejsza. Należy obciążać winą inne działy w jednostce, stosować szeroko zakrojoną i rozbudowaną technikę subtelnego ass-lickingu wyższych przełożonych itp. itd. Czy to wszystko warte jest zaniechania dyscypliny i stworzenia swoistego bezkrólewia? Dobry menedżer musi być w pewnym stopniu świnią w stosunku do swoich podwładnych - by potrafić w sposób kulturalny  i taktowny trzymać innych za ryj. Niestety nie zawsze umiejętności i osiągnięcia są w stanie przebić się przez warstwę śliny z wazeliną...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz